odCzasu doCzasu
Chopard widziany od kuchni.
Historię firmy Chopard wszyscy i zawsze zaczynają od osoby Louis Ulysse Chopard i jego zegarmistrzowskiego zakładu, który stworzył w miejscowości Sonvilier niedaleko Genewy. Zawsze też pojawia się informacja o „drugiej nodze” firmy – jubilerskim przedsiębiorstwie rodziny Scheufele w Pforzheim w Niemczech.
Jako, że tak trzeba zawsze i wszędzie, to także wszędzie (np. w internecie) można znaleźć szereg podobnych opracowań. Dokładnie z tego powodu tę samą historię chciałbym napisać trochę inaczej – może się Państwu spodoba ?
Moja opowieść o firmie Chopard rozpoczyna się pewnego kwietniowego dnia, roku 2003, o bardzo później godzinie nocnej. Wtedy to, wracając z firmowej kolacji w gronie osób, prowadzących autoryzowane punkty sprzedaży wyrobów firmy Chopard w Polsce, przy wejściu do hotelu stwierdziliśmy, że jako iż, nie zdarzyła się nam jeszcze dotąd okazja przebywania w takim gronie, to warto przed pójściem spać choć na chwilę usiąść i porozmawiać. Atrakcje bufetu były już wprawdzie niedostępne (bo jak wspomniałem pora była późna) ale wolny kącik z kanapami i stolikiem oraz sama możliwość wymiany zdań zachęcały do pozostania. Jeszcze przed zajęciem miejsc zauważyliśmy w progu hotelu twórców i właścicieli firmy Chopard Państwa Caroline i Karla Scheufele. Gest pozdrowienia i… Państwo Scheufele kierują się do naszego kącika. Pytanie co zamierzamy robić, i nasi gospodarze (bo to właśnie oni zaprosili nas do Wiednia) dosiadają się do nas. Na sugestie, że nie chcemy ich tak późno fatygować, że to wszystko, co wydarzyło się tego dnia było dla nas doskonałym przeżyciem, w sposób zupełnie naturalny odpowiadają, że przed pójściem spać chętnie spędzą z nami kilka chwil i wypiją lampkę szampana.
Słowa te mają taką moc sprawczą, że za chwilę, mimo zamkniętego bufetu pojawia się kelner z kieliszkami szampana. Mam nieodparte wrażenie, że to nie tylko zawodowy perfekcjonizm obsługi, szczególnie dla osób, które są wyjątkowymi gośćmi tego hotelu, ale przede wszystkim szacunek i uznanie jakim otaczają "Starszych Państwa” (bo założyciele firmy są jednak dość wiekowi) hotelowi decydenci.
Rozpoczyna się bardzo życzliwa wymiana zdań, w trakcie której Państwo Scheufele pytają o miasta i salony, gdzie prowadzimy sprzedaż produktów Chopard, jak układa się współpraca ?, czy odwiedzamy targi w Bazylei ? i czy widzieliśmy fabryki w Genewie i Pforzheim ?. Taka zwykła przyjacielska rozmowa, osób które stworzyły jubilersko-zegarkowe "imperium” i nas – którzy w końcu od niedawna tworzą sieć sprzedaży firmy na trudnym rynku w Polsce. To mocno nadużywane w ostatnich czasach słowo "imperium’ chyba jednak najlepiej pasuje do firmy, która jako jedna z nielicznych posiada wiodącą światową pozycje zarówno w ofercie biżuterii jak i zegarków, oraz bardzo dobrą w dziedzinie akcesoriów. Jest ona także jedną z najbardziej niezależnych od dostawców firm na rynku zarówno biżuterii, jak i zegarków, posiadając kilka fabryk produkcyjnych i ogólnoświatową sieć sprzedaży składającą się z własnych i franczyzowanych butików, kornerów i grona autoryzowanych sprzedawców.
Wracając do rozmowy, my pytamy, czy Państwo Scheufele byli kiedykolwiek w Polsce i słysząc odpowiedź negatywną, serdecznie do każdego z nas zapraszamy. Pada pytanie, i odpowiedź, która dla mnie na zawsze pozostanie meritum historii firmy Chopard:
Dlaczego i jak to się stało, że jako niemiecka firma jubilerska przejęliście Państwo szwajcarską zegarkową firmę Chopard ?.
Odpowiadając, "Starsi Państwo” wracają do lat sześćdziesiątych poprzedniego wieku, kiedy to ich nieźle prosperująca firma jubilerska była między innymi dostawcą kopert zegarkowych dla jednej z czołowych firm na rynku czasomierzy. Znając doskonale cenę „ex factory” gotowej koperty zegarkowej i widząc w oknie sklepowej witryny cenę zegarka w tej właśnie obudowie nie mogli uwierzyć, że aż tak wysoka jest cena końcowa gotowego produktu. Wprawdzie zegarek, nawet w złotej kopercie, to nie tylko obudowa, ale także mechanizm, tarcza i zapewnienie prawidłowego funkcjonowania całości, ale gotowy mechanizm i tarczę można kupić, a najlepszych zegarmistrzów zatrudnić, tak jak oni zatrudniają najlepszych jubilerów. Takie obserwacje i rodzinne dyskusje biznesowe sprowokowały ich do kontaktu z przyjacielem ze Szwajcarii, zaangażowanym w branżę zegarkową. Zwrócili się do niego z sugestią, by przedstawił możliwe do odkupienia szwajcarskie firmy zegarkowe, wraz z ofertą cenową. Jakież było ich zdziwienie, gdy na pierwszym miejscu przedstawionej listy odnaleźli tę właśnie współpracującą z nimi, uznaną firmę zegarkową o której byli przekonani, że zarabia krocie. Państwo Scheufele zainteresowani się mało znaną i znajdującą się na ostatnim miejscu wspomnianej listy firmą Chopard. Jak stwierdzili nasi rozmówcy, nie widzieli żadnych przeszkód w przejęciu i prowadzeniu takiej marki, a nie zastanawiali się nawet nad jej pozycją na rynku, bo oferowana kwota jako jedyna, była odpowiednia dla posiadanych przez nich środków finansowych.
To, że dziś firma Chopard ma taką a nie inną pozycję na rynku zawdzięczają szczęściu, zgranemu zespołowi współpracowników i, czego sami nie powiedzieli - swojej rzetelnej, systematycznej pracy.
O tym, jak bardzo właściciele firmy cenią sobie i szanują swoich współpracowników przekonywaliśmy się osobiście samym tym spotkaniem, jak i całodziennym programem przygotowanym dla nas. Najważniejszymi elementami naszego przez Chopard’a przyjęcia był koncert Jose Carrerasa (przyjaciela rodziny Scheufele) w Wiedeńskiej Operze i wspólna kolacja w sympatycznej, kameralnej restauracji, wraz z grupa wybranych austriackich klientów firmy. Jej początkiem było nieoficjalne spotkanie z właścicielami firmy w biurze handlowym Chopard w Wiedniu a nieplanowanym zakończeniem te właśnie nocne w hallu hotelowym rozmowy. O takim nastawieniu do pracowników firmy mówił mi już przedtem Christian Burisch, który był handlowcem w oddziale w Wiedniu i w materii „Chopard” był dla mnie autorytetem, a obok stosunków służbowych był także moim zawodowym … przyjacielem. Jak przekazywał o właścicielach firmy Christian: „wydaje się, że znają oni wszystkich z kilkutysięcznej załogi firmy i potrafią zapytać o szczegół z rozmowy, którą przeprowadzili z daną osobą wiele dni przedtem”.
Szczęścia w prowadzeniu firmy właściciele dopatrywali się przede wszystkim w fakcie wprowadzenia i rozwoju, tak technicznego jak i wzorniczego koncepcji „tańczących diamentów” linii Happy Diamonds. Ta próba połączenia jubilerstwa i zegarmistrzostwa rozwinęła się do flagowego i znanego na całym świecie symbolu firmy i pozwoliła także na wyodrębnienie całych charakterystycznych linii wzorniczych biżuterii i zegarków. Systematycznie prowadzony rozwój i pogłębianie koncepcji stały się kołem napędowym do osiągnięcia dzisiejszej światowej pozycji marki. Innymi bardzo trafnymi wyborami właściciele określili decyzję o współpracy z festiwalem w Cannes, gdzie Chopard jest fundatorem i wykonawcą tak zwanej „Złotej Palmy”, oraz sponsorowanie samochodowego wyścigu oldtimerów - „Mille Miglia”. Decyzja o tej ostatniej współpracy jest ściśle związana z samochodową fascynacją dyrektora technicznego firmy i syna właścicieli w jednej osobie – Karla Friedricha Scheufele.
Obok sponsorowania wyścigu i corocznej edycji specjalnych zegarków z linii - a jakże, "Mille Miglia”, Karl-Friedrich Scheufele, wraz z kierowcą i przyjacielem rodziny – Jacky Ickx biorą w nim aktywny udział jako kierowcy jednego z zabytkowych samochodów. Bardzo ważną i trafioną decyzją było wprowadzenie w roku 1996 własnych mechanizmów L.U.C. do oferty zegarków firmy. Wprawdzie ze względu na bardzo wysoki koszt produkcji tychże mechanizmów i możliwości produkcyjne tylko część zegarków może być w nie wyposażana, ale wobec tendencji rynku promującego firmy posiadające własne mechanizmy i wyposażania zegarków w dodatkowe funkcje zwane komplikacjami Chopard może być rozpoznawany także w grupie wiodących manufaktur zegarkowych.
O szacunku dla pracowników, szacunku pracowników do Państwa Scheufele oraz ich intensywnej (mimo wieku) pracy przekonałem się także, będąc w roku 2004 na szkoleniu zegarmistrzowskim w fabryce firmy w Genewie. Francuska lokalizacja fabryki napawała mnie lekką obawą o "bałaganiarską” organizację pracy. Jak się okazało, było to zupełnie błędne nastawienie, które musiałem skorygować już w pierwszych dniach tygodniowego pobytu na kursie. W którymś z kolejnych dni w kantynie fabryki, (bo francuska organizacja pracy wymaga posiłku w czasie długiego dnia pracy), zobaczyliśmy przy jednym ze stolików właścicieli firmy Karolinę i Karla Scheufele.
Stolik ten był wprawdzie do tej pory zawsze pusty, ale poza tym, posiłek Państwa Scheufele niczym się nie wyróżniał. No może tyle, że te same dania serwowane były gospodarzom poprzez kelnera, a wszyscy inni chodzili tradycyjnie z tacami.
To właśnie wizyta w kantynie i gesty pozdrowienie ze strony prawie wszystkich pracowników pokazywały, obustronny szacunek jakim darzą się właściciele i pracownicy firmy.
Jak poinformował nas nasz kursowy opiekun i dzisiejszy przyjaciel z Chopard’a Michael Stawarz, jedną część tygodnia „Starsi Państwo” przebywają w Pforzheim w Niemczech, drugą w fabryce w Genewie. Osobiście nie doświadczyłem wspomnianej poprzednio doskonałej pamięci do pracowników, ale w końcu mimo mojej fascynacji tą firmą, nie jestem członkiem jej zespołu. Dla odmiany w ciągu całego szkolenia doświadczyliśmy, wspólnie z kolegą zegarmistrzem, bardzo przyjacielskiej atmosfery w firmie i koleżeńskiego nastawienia od każdego z jej pracowników. Najlepszym początkowym symptomem takiego czasu było spotkanie już na lotnisku w Genewie. Podchodząc do osoby trzymającej kartkę z napisem Chopard zwróciliśmy się z pytaniem w języku angielskim i…usłyszeliśmy odpowiedź po polsku. Michał Stawarz, który jest opiekunem wszystkich szkolonych osób, okazał się potomkiem polskiego żołnierza internowanego w Szwajcarii w czasie ostatniej wojny. Polskiego języka nauczył się wprawdzie już w wieku dorosłym na kursie w Polsce, ale charakter, otwarte serce i grono przyjaznych mu osób z daleka zdradzało naszego rodaka.
Myślę, że jak najlepsze wrażenie, który wywarł pan Michał, nie było związane ze znajomością języka, ale z bardzo przyjaznym nastawieniem do każdego z „kursantów”.
Na koniec warto jeszcze napisać kilka słów o wspomnianej na początku niezmiernie wysokiej klasyfikacji marki, wynikającej także z równoczesnej, wiodącej pozycji firmy tak w branży zegarkowej, jak i biżuteryjnej. Wypracowanie takiej wysokiej lokaty jest oczywiście tym trudniejsze, im wyższy jest poziom oferty producenta.
Podstawą i naturą produkcji i systemu serwisu, wynikających z technologii produkcji wyrobów jubilerskich jest dobrze wyszkolony jubiler i dostęp do wysokiej klasy ogólnych materiałów bazowych (kamienie naturalne, metal szlachetny). W systemie tym nie ma magazynów części zamiennych, bo takie części nie istnieją.
Warunkiem powodzenia oferty jubilerskiej jest jej atrakcyjność wzornicza, częste zmiany modeli i rozpoznawalność wzorów.
Podstawą produkcji i naturą systemu serwisu w branży zegarkowej jest pełna zamienność części zegarka, co oznacza, że rozkładając dowolną ilość zegarków tego samego typu możemy ponownie je złożyć dobierając dowolną z odpowiednich części i czasomierz będzie działał poprawnie. Taka podstawa powoduje konieczny i znany od zarania zegarmistrzostwa system jednoznacznego oznaczenia części, typów mechanizmów i rodzajów zegarków. Tak zwany system referencji części, to codzienność w produkcji zegarków i w pracy zegarmistrza, a sposób magazynowania na tyle istotny, że w swoim czasie stanowił oddzielną dyscyplinę nauki w szkołach zegarmistrzowskich. Systematyka niesie ze sobą ograniczanie ilości różnych części do produkcji, a co za tym idzie, także magazynu części zamiennych w skali całej oferty firmy.
Warunkiem powodzenia oferty zegarkowej jest wysoka jakość techniczna produktu, jednoznaczna rozpoznawalność wzorów (rzadkie zmiany modeli) i atrakcyjność wzornicza.
Myślę, że w zrozumieniu tych dwóch, zupełnie różnych systemów produkcji zegarków i biżuterii, leży istota powodzenia dla firm jubilerskich w zegarmistrzostwie i firm zegarmistrzowskich w jubilerstwie. Jak widać na rynku zegarkowo-jubilerskim tylko kilku firmom udało się zbudować silną pozycję w obydwu tych dziedzinach.
Może więc nie jest to jednak takie proste jak opisałem powyżej ?
Poznając w trakcie pobytu na szkoleniu zegarkowym w Genewie organizację magazynu części zamiennych można było się zorientować, że wpływ mentalności jubilerskiej w ofercie zegarków był znaczący. Dowodem na to są zegarki o tych samych numerach referencyjnych, przy różnych mechanizmach zegarka, czy stosowanie niewiarygodnie dużej ilości różnych, choć zbliżonych wielkością szkieł zegarkowych.
Z drugiej strony wpływ mentalności zegarmistrzowskiej w jubilerstwie firmy Chopard pozwolił stworzyć racjonalną obsługę serwisową nowego gatunku biżuterii jakim są linie z „tańczącymi diamentami”, i poprzez ograniczenie ilości części składowych zminimalizować jego koszty produkcji i serwisu.
Tak więc patrząc na historię firmy Chopard obok osób i zdarzeń, musimy widzieć duży wpływ zegarmistrzostwa w dziale jubilerskim firmy i równie duży wpływ jubilerstwa w jej zegarmistrzostwie, co prawdopodobnie tak naprawdę stanowi o jej fenomenie.
Pisząc w dniu dzisiejszym o firmie Chopard należałoby dodać informację o dzieciach "Starszych Państwa”, Karolinie Gruosi-Scheufele i Karlu-Friedrichu Scheufele, które są w zarządzie firmy i obecnie to one nią kierują, ale o tym, …to może w następnym opracowaniu.
Władek Meller